Postawy uważności. W tym cyklu chcielibyśmy opowiedzieć Ci więcej o postawach, tworzących fundament uważności. Tym razem „nieocenianie/ nieosądzanie”
„Bądź ciekawy, a nie osądzający.” Walt Whitman
Mógłbym być lepszym rodzicem. Mógłbym być lepszym partnerem. Mógłbym być lepszym nauczycielem mindfulnessu. Mógłbym być lepszym psychoterapeutą. Mógłbym być lepszym….
Chciałbym napisać, że po tylu latach medytacji jestem wolny od osądzania siebie. Niestety gdybym to napisał byłoby to kłamstwo. Wraz z kolejnymi latami życia – dochodzą kolejne aktywności i kolejne umiejętności, a wraz z nimi jeszcze więcej możliwości do oceniania siebie, porównywania się do innych lub ich oceniania. I tak samo jest też w moim przypadku. To, że ocenianie się pojawia – nie jest problemem. To co może nim być – jest raczej to jak podchodzimy do tych ocen.
Samo ocenianie nie jest złem wcielonym. Potrzebujemy tej umiejętności, żeby podejmować dobre dla nas wybory, żeby wyciągać rękę po to co nas karmi i mówić “nie” – temu co nam nie służy. Nie ma nic złego w takim ocenianiu.
Niestety ocenianie ma dwa ostrza, jedno dla nas, drugie dla świata. Ostrze oceny wymierzone w moją stronę może sprawiać, że będę doświadczał siebie jako niewystarczająco dobrego/ dobrą, niewystarczająco kompletnego/ kompletną. Mogę w swoich oczach być wciąż wadliwym produktem wymagającym ciągłej pracy.
Jeśli ostrze mojej oceny jest nadmiernie naostrzone i wymierzone w stronę świata, ludzie i okoliczności też wciąż będą niewystarczająco dobrzy, wadliwi i wymagający naprawy lub odsunięcia. Na poziomie terapeutycznym są oczywiście powody takiego przeżywania i jest to forma, która mogła pojawić się jako rodzaj dostosowywania się do warunków, w których żyliśmy, ale nie będę się tym teraz zajmować.
Świadomość oceniania
Różnica pomiędzy obserwacją a ocenianiem, jest taka jak różnica między oddychaniem, a kąsaniem.
Elias Canetti
Najczęściej cytowana definicja uważności, mówi, że jest to szczególny rodzaj uwagi: świadomej, nieosądzającej i skierowanej na bieżącą chwilę (Jon Kabat-Zinn, 1990).
Nie lubię tego zwrotu – “nieosądzająca uwaga”. Mniejsza o to, że nikt tak nie mówi, ale jeśli potraktujemy ten zwrot literalnie i uczymy się uważności z książek to możemy mieć trochę pod górkę. Nie chodzi o to żebyśmy przestali oceniać, ale żebyśmy byli świadomi tego faktu i nie podchodzili bezrefleksyjnie do wszystkich ocen, które pojawiają nam się w głowie. Jeśli mamy świadomość swojego oceniającego umysłu, niektóre z osądów możemy zostawić, a za innymi podążyć. Czyli znowu – szukamy właściwej odpowiedzi, właściwego wyboru.
Praktyka formalna, czyli medytacja jest obszarem, gdzie wiele razy będziemy mogli obserwować nasze dwa ostrza oceniania. Mogą pojawiać się oceny naszej własnej praktyki, że powinniśmy robić to inaczej, lepiej, mieć mniej myśli i tak dalej.
Innym razem ostrze naszej oceny może być wymierzone w to co dzieje się w naszym otoczeniu. Jeśli jest to kurs Mindfulness – mogą pojawić się myśli – czemu on/ ona tak oddycha, czemu oni tak chrapią. Przecież to nieładne, niekulturalne i stanowczo za głośne. 😉
Za oceniającą myślą, zwykle czai się emocja, a za emocją wrażenie w ciele, a czasem wszystko przychodzi na raz. Gdy przychodzi ocena podczas praktyki – po prostu ją zauważamy. Możemy powiedzieć sobie w myślach ”pojawia się ocena”, “ocena jest tutaj” lub “oceniam” i znowu wracamy do oddechu, ciała, ruchu, wizualizacji czy tego co jest obiektem medytacji w danej praktyce. Jestem świadomy swojego osądu, a potem wracam do tego co jest. Oddech jest. Ciało jest. Osąd może poczekać. Gdy pozwolimy sobie na niepodążanie za nim, może za chwilę okazać się, że nie miał tak dużego znaczenia.
Nieocenianie na codzień
„Często zadawałem sobie pytanie, jak by to było, gdybym nie miał już ochoty osądzać drugiego? Albo być kontrolowanym przez osąd innych? Chodziłbym po ziemi jako bardzo lekka osoba.”
Henri Nouwen
Praktyka powinna być bliska życia. Nie chodzi nam o to, aby być świadomym swoich osądów tylko podczas praktyki, ale o to, aby działało to również poza “poduszką medytacyjną”. Jeśli medytujesz przez 30 minut, śpisz 7-8 godzin, to wciąż masz szczęśliwie 16-17 godzin do praktyki zauważania “osądzającego umysłu”.
Być może finalnie niektóre z osądów, które Ci sie pojawiają, będa dobre, aby za nimi pójść, a niektóre znikną, równie szybko jak się pojawiły.
Jeśli mamy tendencję do szybkiego oceniania innych, może okazać się, że grono otaczających nas osób będzie dość małe. Jeśli wszyscy dookoła nie są wystarczająco dobrzy lub bezpieczni – finalnie może okazać się, że jesteśmy skazani na swoje własne towarzystwo. I znowu pewnie jest za tym jakaś historia. Jakieś warunki wpływały na to, że tak mam, ale tu i teraz mam możliwość, żeby coś z tym zrobić, a uważność (mindfulness)- może być jednym z podejść, które może mi pozwolić z tym pracować. Jednym, choć najpewniej niewystarczającym…
Nie ocenianiaj oceniania
Przeszkoda, która zwykle pojawia się na samym początku praktyki. Tym co cechuje neofitę jest gorliwość. W swojej początkowej gorliwości co do praktyki możemy przykleić się do zwrotu “nieocenianie” i możemy zacząć oceniać siebie, że oceniamy. Jeśli tak jest – to za każdym razem, gdy pojawi się osąd – poczujemy się gorzej, bo oto rzeczywistość znowu okazała się całkiem inna niż oczekiwania. Tyle medytuję, a wciąż oceniam – mogę pomyśleć o sobie i wtedy poczuję się źle, bo moje aktualne doświadczenie jest wciąż dalekie od wyobrażonego doświadczenia.
W rozpaczliwej chęci braku oceniania może być czasami jakaś forma sztywności i mniejszy lub większy narcystyczny element, który może mówić – “jestem już tak super, że nie oceniam”. A w medytacji nie szukamy sztywności, szukamy raczej większej elastyczności, delikatności, miękkości i przestrzeni. Więc jeśli to ocenianie się pojawia, najlepsze co może zrobić to przyjąć, że tak właśnie jest i dalej wracać do swojej praktyki.
Może nie będzie ona nigdy idealna, ale lepsza od idealnej praktyki jest ta, która po prostu jest.